Czy ktokolwiek jest w stanie wyobrazić sobie podróż za symboliczną złotówkę? Czasem taka promocja wydaje się dość niewiarygodna zwłaszcza, gdy pomyślimy o tym, że przewoźnikowi kompletnie nie opłaca się robienie takich promocji. A jednak takie "cuda" się zdarzają.
Pod koniec listopada, z pomocą znajomych, udało nam się "wyrwać" najtańsze bilety w moim życiu. Nie była to jednak cena w złotówkach, lecz w euro:
W przeliczeniu na naszą polską walutę, wychodzi niecałe 9 złotych. Brzmi podejrzanie? Okazało się, że wszystko jest tak jak powinno być. Kupiliśmy więc Flixbusa (razem niecałe 100 złotych) i na początku stycznia ruszyliśmy w wyprawę.
Na samej Majorce mieliśmy spędzić niewiele, bo 34 godziny. Mimo wszystko warto jest się oderwać nawet na chwilę od zimowej Polski i rozprostować kości w ciepłym słoneczku, które pomimo stycznia potrafiło nagrzać powietrze na około 15 stopni.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvEcC1WadXkOx5VYStrXaqrkz5EbfsK2Ypsq5tb-EI5rQgN0dta99zc53hqDBXdabUjhEY7qQAvxbhCJo0TF5gcNuYN9SCj040szt4CIwn7EmUOepSJ5-bvAWI76MdIyJsBK4GINe4zkc/s320-rw/IMGP5499.jpg)
Większość miejscowości na wyspie (w tym Palma), składa się po prostu z setek małych uliczek, które razem tworzą labirynt, pełen niesamowitego klimatu.
Poniżej kilka fotek, które udało mi się zrobić podczas tego pobytu: