Czy ktokolwiek jest w stanie wyobrazić sobie podróż za symboliczną złotówkę? Czasem taka promocja wydaje się dość niewiarygodna zwłaszcza, gdy pomyślimy o tym, że przewoźnikowi kompletnie nie opłaca się robienie takich promocji. A jednak takie "cuda" się zdarzają.
Pod koniec listopada, z pomocą znajomych, udało nam się "wyrwać" najtańsze bilety w moim życiu. Nie była to jednak cena w złotówkach, lecz w euro:
W przeliczeniu na naszą polską walutę, wychodzi niecałe 9 złotych. Brzmi podejrzanie? Okazało się, że wszystko jest tak jak powinno być. Kupiliśmy więc Flixbusa (razem niecałe 100 złotych) i na początku stycznia ruszyliśmy w wyprawę.
Na samej Majorce mieliśmy spędzić niewiele, bo 34 godziny. Mimo wszystko warto jest się oderwać nawet na chwilę od zimowej Polski i rozprostować kości w ciepłym słoneczku, które pomimo stycznia potrafiło nagrzać powietrze na około 15 stopni.
Jeśli chodzi o Majorkę, to jest ona największą wyspą archipelagu Balearów, leżących na Morzu Śródziemnym. Pomimo należenia do Hiszpanii, ma status autonomii. Jej stolicą jest Palma de Mallorca, która jest jednym z największych ośrodków turystycznych świata.
Większość miejscowości na wyspie (w tym Palma), składa się po prostu z setek małych uliczek, które razem tworzą labirynt, pełen niesamowitego klimatu.
Poniżej kilka fotek, które udało mi się zrobić podczas tego pobytu:
Większość miejscowości na wyspie (w tym Palma), składa się po prostu z setek małych uliczek, które razem tworzą labirynt, pełen niesamowitego klimatu.
Poniżej kilka fotek, które udało mi się zrobić podczas tego pobytu: